We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Naturalnie

by PoziomZero

/
  • Streaming + Download

    Includes high-quality download in MP3, FLAC and more. Paying supporters also get unlimited streaming via the free Bandcamp app.
    Purchasable with gift card

      name your price

     

1.
Intro 01:57
Jeśli to intro zacznę właśnie tak to zrobię coś, by pokonać writer's block wprawdzie mam tu rzeczy, które ciągnę w niebyt ta nowa fala to raperzy czy crossdresserzy? tego oszczędź mnie dziś jak wilgoci w Chi nim wrócę, by położyć zwrotki na track/ To moc dni, gdy dobry craft wcisnę w łapę, by dać wam vibe i flavor jak DJ KaTeR mamy zatem na to atest – całkiem prosta sprawa jak wstać na kacu, żeby dostać awans/ Postanawiam tu nie złorzec w ramach introdukcji nie mam wpływu na to co kminią mózgi - wszystko tu dziś kwestionować jest ciężko ziomek przez nieszczęśliwość może łeb rozboleć - postrzelone pomysły w ruch wprawię dokądś to żaden kłopot – myślę, że nawet spoko!/
2.
PoziomZero 03:33
Kolejny spleen, kiedy wkładam w głos myśli składając dłonie na wzór modliszki tłukąc się jak kieliszki – będąc ciągle na gazie, bo miewam problem jak komiwojażer/ Nie chcę skończyć na razie pomimo strachu w ciele jak Hemingway czyszczący double barrel/ Moje plemię pleni plenum kunsztu (proste) zapomniane jak bycie truskulowcem - w taki grunt tu wrosłem już od dzieciaka przestałem płakać, że muzyka jest nie taka żyjemy tu w innych światach mając skrajne bushida - obydwa z nich miarodajne ogniwa łańcucha, który czyni z nas wieźniów nurtu zostawiających litery w miejscu buntu/ Przejść tu multum kilometrów drogi? Myślę, że jej początkiem będzie ten nowy mixtape/ Na naszej drodze nie ufamy pomagierom tworząc coś więcej niż PoziomZero tu każdy numer musi być trackiem szczerym i będzie tak póki mamy w łapach stery (x2) Od chwili wejścia wrzucam winę w zwroty nie pisałbym gdyby nie goście z Minnesoty/ Miewam inne loty niż główne linie korytarze powietrzne stojących dumnie przy mnie ludzi, których jazdy są bliźniacze - wiedzących jak ważna jest dzisiaj treść, która zanika jak moralne kręgosłupy pchające tam skąd jest ciężko wrócić - jak kościotrupy wypadać ma zło z szafy emanując toksynami jak samozachwyt inaczej jest znając fakty – łap prawidło wygięte w pałąk jak mój cały rok/ Jak obibok nie tracę tu czasu zmieniając go wciąż w pasję do rapu mimo zdarzeń kieratu i spraw naderwanych konsekwentnie składamy nowe materiały/ Na naszej drodze nie ufamy pomagierom tworząc coś więcej niż PoziomZero tu każdy numer musi być trackiem szczerym i będzie tak póki mamy w łapach stery (x2)
3.
Naturalnie 02:52
Po co się kłócić kto jest w rapach lepszy? niektóre sprawy można lepiej zachachmęcić/ Zabrać chęci do życia chcą znów oszuści przez mój problem z oderwaniem ust od butli/ Trudno mówić, gdy odchodzą smutki stąd jak związek który jest jak booty call/ Ciężko się nie wkurwić, co? Takie życie, choć czując gniew ponoć łatwiej się pisze/ Pierw naświetl kliszę potem do ciemni wleź łudząc się że wiele może zmienić dźwięk - więcej niż szczery tekst od typa znikąd lub moralniak, gdy czujesz przypał - i co zrobić gdy próbować przeto przestaniesz? Pojmując, że to wszystko już nieodwracalne skitrane jak pieniądz w rapie znanych ksyw, choć zasięg bez wpływu ponoć nie znaczy nic… Mam uciec w coaching jak pisać zwrotki, by lepiej wlecieć w temat chicagowski? Wolę dziś odbić, bo w tym widzę sens - zamiast podliczania lajków i wyświetleń/ Znaki widzę złe - sprawdź ‘Orient’ Synów zamiast myśleć czy szukam ciągle stylu/ My bez konkret terminów wciąż pchamy to, gdyż fajnie będzie po sobie zostawić coś/ Rozbawił niejeden głos - opinie, sugestie i wątpliwości czy nawinę coś jeszcze/ ‘Tę stylówę koniecznie zmienić musisz, bo albo lecisz tak, albo pieprzysz groupies’/ Nie to przemysł lubi - nie ten repertuar - zbadaj rynek i zmień go wreszcie, kumasz? Nie zostanie wiecznie słuchacz, dziś nie? dobra, ale zmień to, bo pora przyswagować…
4.
Pytasz o rap? po dziś dzień znamię rani mimo triumwiratu: Krystek, KaTeR, Kamil - nie ganię fazy na bycie kserobojem odkąd zamienili pasję na ciężkość monet/ Czas jebnąć w głowę, a nie non-stop truizm nie taki rap czuję – jebać vox populi! miałka błogość słów póki mami paździerz spychając na bok, co nazywam undergroundem na poklask łasi, w kadrze same kopie kopii świecą japami, gdzie was content koty? Progres w zwroty pcham zamiast 'przyszłość' chłonąć póki będzie brzmieć jak hip-hopolo - czuję przykrość co noc chcącą spędzać z powiek sen, którego nie puszczam jak mięsa w obieg mam fazy roszczeniowe, gdy trapi mnie złość problem z hip-hopem? Nothing at all... Co robić? iść z prądem czy stać w miejscu? Brzmieć jak co drugi czy być jak łyżka dziegciu? Wariantów dziś tak jest tu więcej, sporo to nieskończoność czy błędne koło? (x2) Jak mam ugryźć ten temat - prędzej zdzierżę bezkres, by w błędnym kole zrobić więcej z tekstem - myślę, więc gdzieś jestem, choć to wszystko nie jest znane równie dobrze jak historia wykolejeń/ Dzikość we mnie inna niż Jimson z Ejnem, kiedy alkohol znów pcha w przypomnienie stracone wszystko nie jest póty pompka bije dając głębszy oddech odkąd szlugi zostawiłem/ Nie chcą zostać przy mnie żadne szczęścia ślady przez co trudno jest mi zakleszczać rany znam je jak stany lękowe i oniryczne, kiedy trapi pewność, że karmi system pora zwolnić myślę, choć i tak zguba czeka, która rozkłada się jak w ustach puenta/ Już nas nie ma – problem mam tu ciągle chyba, choć bez diagnozy mogę tylko domniemywać.../ Co robić? iść z prądem czy stać w miejscu? Brzmieć jak co drugi czy być jak łyżka dziegciu? Wariantów dziś tak jest tu więcej, sporo to nieskończoność czy błędne koło? (x2)
5.
Haczyk 03:17
Nie wiem kogo mam się radzić ciągle odkąd paranoja włazi w krwiobieg dobra zmiana w przyszłości spławi uśmiech, bo co drugi chcę Cię tu nabić w butlę z marnym skutkiem żyjemy - pożywki dla elit korzyści są nie dla wszystkich - czas zmienić pojemność kieszeni i płytkość sumień, która rozchodzi się po kościach szybko w tłumie/ Kolektywność zanika, wrogości więcej dziś jak nastrojów, które są na rękę im/ Wyznawcy wierzeń złych i obcych pigmentów nasi wrogowie - więcej złości niż sensu/ Gniew gości w sercu jak bomba zegarowa dopóki stanu rzeczy nie mogą zmieniać słowa - za oknem ogrom cierpienia - zobacz z bliska strach, który kwitnie w najlepsze - dystopia.../ Czasem patrzę, słucham i nie dowierzam, być w opozycji bywa ciężko jednak - coś często nie gra, wziąć los w łapy czy po prostu lepiej połknąć haczyk? Patrzę, słucham i nie dowierzam, być w opozycji bywa ciężko jednak - coś często nie gra, wziąć los w łapy czy po prostu lepiej połknąć haczyk? Choć od Orwella dzieli mnie całe sześć oczek w niedowierzaniu w dalszym ciągu się jednoczę z outsiderami, którzy wciąż pod prąd płyną mimo, że świat zabiera rozgłos ich czynom - odkąd możność spowiło przeciwności pasmo nieszybko zmieni złość dziś hasło we własną chęć do działań, gdyż jest ciężko nadal, bo się kiepsko składa, więc to rada - żeby nadać sens i mimo woli wiary trochę tchnąć, by stawiać na spokój, nie na zawiłość/ Niewiele zmieni krok w świata porządku, lecz nie ma co tu rozpaczać bez tołku nie można wszczepić rozsądku - to praca Syzyfa, choć beznadziejność już nie skłania do picia - jest inaczej dzisiaj, a nie wiecznie wkurw to rozwiązanie dopóki jestem tu!/ Czasem patrzę, słucham i nie dowierzam, być w opozycji bywa ciężko jednak - coś często nie gra, wziąć los w łapy czy po prostu lepiej połknąć haczyk? Patrzę, słucham i nie dowierzam, być w opozycji bywa ciężko jednak - coś często nie gra, wziąć los w łapy czy po prostu lepiej połknąć haczyk?
6.
Zaufaj mi 02:13
W życia innych próbuję się nie mieszać mogąc zrobić dobrze jak wege dieta - częściej nie tak jest tu od miechów już odkąd zaczynam czuć w sercu chłód/ W tym miejscu znów pod stopami grząski grunt na skraju nocy znowu składam zwrotki w cug - chciałbym odbić to mocnym backhandem, bo tego stanu już mam dosyć to pewne!/ Się panoszyć niepotrzebnie? to do mnie niepodobne wnet coś zrobię, choć dziś wolę wleźć pod kołdrę - kiepsko wiozę się tu jadąc pod prąd, kiedy eksponuję słabość non-stop/ Anegdotą jest to co gdzieś w nas drzemie, choć to bardziej spontan niż zniesławienie - wiesz jak nie jest, kiedy chcesz zejść na ziemię to przedstawienie zwie się zniesmaczeniem.../ Zaufaj mi, choć to nie jest sprawa łatwa docenisz ją, gdy wyrzucisz wahań wachlarz właź po faktach i chodźże z nami, bo styl, który słyszysz nie jest podjebany.../ (x2)
7.
Zależności 03:49
Dawny ja? za nim wcale nie tęsknię, choć przez to bywam trochę alienated/ Zna mnie w mieście niewielu – constant stan, mimo, że mniej goryczy w oczach mam 'zostaw ślad' – nie za wszelką cenę autodestrukcji – bez niej ciężko nie jest/ Prędko siebie zmienić to nie lada wyczyn dobra zmiana zamiast zostania z niczym w ciszy autorefleksja krokiem do przodu oznaką pozytywu, a nie ciągle samobój/ Znamię spojrzeń na ogół nie razi aż tak znam je, bo brnę do grobu – masz jak ja? Sprawa błaha dla świata 'big dealem' dla mnie znajdź mi tu typa, który nawinie prawdę z każdym rokiem jest ich najmniej – podłe, co? dalej rozkminiam 'what went wrong...'/ Robić coś? masz masę opcji wszystko ląduję w sidłach zależności coś odchodzi siłą rzeczy gubi vibe bo życie spycha to na drugi plan (x2) Z równania zabrałem niektóre komponenty, których nie mogłem wcześniej prosto skreślić/ Za burtą od dawna osąd reszty jest na rzecz pewności, że poszczęści się - przestałem chełpić się na rzecz pokory próbując powoli wszystkie lęki poskromić/ Zmienić koloryt? ain't so easy - lepiej powtarzać, że jest ciężko niby patrzeć zza szyby? kiepski pomysł, więc nie będe wyciągał pięści do nich pod pazuchą pretensji niezliczonych nie chowam już - to czas przeszły stracony/ spieprzyć algorytm? czasem wiele myślę, choć te linijki piszę jako beneficjent wiele system ma pułapek i kole świat patrzę na nas myśląc 'what went right'./ Robić coś? masz masę opcji wszystko ląduję w sidłach zależności coś odchodzi siłą rzeczy gubi vibe bo życie spycha to na drugi plan (x2)
8.
Jesień 03:06
Czasami mogą mnie zadziwić półsłówka, ponieważ bywam wrażliwy jak trzustka mam udawać półgłówka czy grać dla zmiany? obie opcje to żenua jak Kardashiany/ Nie mam w łapskach prawdy, ani nosa do panien - dlatego gorycz mi w zwrotach zostaje/ Sprostowaniem to nazwać czy przestać paplać? to pustosłowie, a nie egzaltacja piękna w kadrach brakuje przez kiepskie wybory odkąd koloryt zabrał sekret Victorii szukać szczęścia jak oni? Prędzej zawrę sojusz z tym, co mi robi z głowy pandemonium/ Skradnę komu coś, co zmieni mnie dziś, by sięgać wyżej niż granny panties mam kreślić sens tu czy gadać w kółko? Nie zrobię nic – taki ze mnie wariatuńcio.../ Co z tego, że ma Cię jakiś tłuk nie ja? pod niebiosami jak Blu i Exile/ Nie tłumię spraw – ta była ważna na chwilę to większy przypał niż płakać po byłej w tej komedii pomyłek tracę ostrość drogi licząc na to, że się w końcu rozpogodzi/ Plącząc nogi znów wyjdę jak na mydle Zabłocki zerkając na nie znów nie kminię otoczki kultywowanej jak w sieci wizerunek bez ciśnień w sumie, choć dziś nie umiem się dostosować, aby o tym przestać myśleć nabrać dystansu by pożyć ekstatycznie/ Przez scenarzystę by było ciągle super byłbym bohaterem, a nie pojebusem gonię skuchę zamiast się gibać na wietrze jesienią w której bardziej byłaś niż jesteś.../
9.
Tu w każdy weekend wchodzę nieprzytomnie I nie wiem czy wpadnie w ucho większy noname (Ci) Dalej przeliczam dni i rzadko się bawię fajnie W sercu miasta, które kładzie lachę na mnie/ Trudniej jest tu o prawdę niż o kaca i guza Łatwiej o załamanie, gdy wraca chujówa/ Żółcią niejeden spluwa tu z dziada pradziada Robiąc pod górkę zamiast pomagać/ Sprawa wygląda tak, że zawiść króluje Życzliwość zmienia się w fucki i chuje - Byle zadrwić, rozumiesz? i w tyle zostawić Pokazać światu kto dziś jest na fali/ Mali i zakłamani, lecz silni na zewnątrz Twierdzący, że nie są winni na pewno Kminisz zależność, która pcha ich do tego By symulować, żeby zabić niepewność? Takim jak ja bywa czasem ciężej jak to? Kiedy spowija nas wietrzne miasto/ Szerzej patrząc zza okna i na wieści z Polski Sprawnie wyłapując nieścisłości/ Nie chcę się dziś złościć na syf wokół Póty płyną mi wpław łzy w oku - Stawiam dziś na spokój będący przeciwwagą Rzeczy przez które zwykle jest mi słabo/ Mam streścić słabość czy stawić jej czoła? Żeby wypłynąć musisz krakać jak wrona Próbują nabrać nas słowa, lecz nie teraz Kiedy podążamy wspólnym szlakiem dezertera Wbrew głosom otoczenia chcącym męcić, zmieniać Wmawiając nam, ze to zbyt ciężki temat Za dużo treści w genach komfort niszczy Kiedy wchodzimy w kostium konformisty.../
10.
Już nie czekam aż spokój spławi gniew odkąd szukam balansu jak Slug i Ant/ Nie wchodzę już w szranki, wiesz bez powodu, choć dalej jest mi zrozumieć ciężko ogół/ Z daleka od słowotoku bez solo kroków, które stawiam by nie być solą w oku - ciągle stojąc z boku – nie myl z bystanderem - wraz z przeświadczeniem, że ważna nie jest pycha lecz nastawienie i chwila każda w cenie, która popycha, aby spaść na ziemię/ Stłamsić blask i nadzieje pragnie świat wmawiając nam, że musimy żyć właśnie tak - zerkając spode łba z niedowierzaniem na zbrodnie, którą jest zmienić zdanie/ Wcześniej dziś czas treść porwie w hen daleko, gdyż dobrze nie będzie ciągle nie? Kto by pomyślał, że mogą zmieniać przyszłość niespodziewanie niwelując negatywność? nakierowując i dążąc do bycia w harmoni z sobą, kto by pomyślał? (x2) Choć rzadziej mi się teraz krew gotuję to w dalszym ciągu nadal wpieniać się umiem/ Zbyt prędko zmieniać? w sumie osądź mnie przecież wiesz, że wybrałem pochopnie - niezbyt rozsądnie i szablonowo wbrew tym, którzy z pogardą patrzą obok/ pod dyktando ich słowom? - Idę raczej swoją drogą, bo tylko ona tworzy osobowość/ Czasem skałę drąży słowo (wiem po sobie!) odkąd przestała witać mnie ciężkość powiek/ Niemoc? Coś zrobię zamiast ją sprawnie olać, aby moją stała się trajektoria/ Trzeba mieć odwagę, gdy skreślić nas chcą i iść do przodu wbrew przeciwnościom - spotka kiedyś nas to zanim spłonie sens, bo aż tak słabo nie może być ciągle, nie? Kto by pomyślał, że mogą zmieniać przyszłość niespodziewanie niwelując negatywność? nakierowując i dążąc do bycia w harmoni z sobą, kto by pomyślał? (x2)
11.
Sentymental 03:13
Choć życie dołuje to w pięści mam je Nie myśląc, kiedy wpadnie mi pierwszy thousand/ We krwi badziew? to pomysł dość kiepski dziś Słaby jak wypełniacze typu ej czy skrrrrt/ Szczerzyć kły to nie opcja – coś się rypło przecież Nie jest szczęściem to co wpada rykoszetem I co jeszcze legnie w gruzach w tym prawie serii? Bo nie zaskoczy dziś nawet mnie nic/ Styl wprawdzie niezły dziś w słowach mieć tu Oznacza mniej więcej tyle, co wyjść po angielsku - Przyszłość złamie trud, choć Ciebie nie złamie Bo nie wszystko, co dobre jest tu Tobie pisane Bez przeszkód drogę znajdziesz tu albo wcale Bo sam wiesz, że nie popcha Cię słabość dalej Z klasą manewr zrobić dziś to trudna sztuka Więc nie dziw się, że się zdarzy znów tak upaść.../ Zgubiłem wywód – jest gdzieś na pewno obok Rzucam się za nim w beznadziejną pogoń Biegnąc przez przeszłość, co dziś obok będzie Do dziś chyba te noce wychodzą ze mnie.../ (x2) Czasami zbyt mocno nas kłują słowa Jak uczucia, które zdarza się źle ulokować Próżność dostarcza obaw, a lęk dziś nam daje Coś od czego dalekim punktem jest wygasanie Wstyd naprawdę przychodzi jak riposta spóźniony Równie odrealniony jak dziś o nas rozmowy Jak w ich domach osądy niewyraźne i obce Czuję brak, lecz nikt nie kłamię, proste.../ Mam więc postęp okiełznać dziś bez chomąta On swą moc ma, więc niełatwo owoc da - Ponoć rad nie przyjmuje tu co noc życie Bo bywa bardziej podstępne niż donosiciel/ Niesamowicie przewrotne jest wszem i wobec Będąc potocznym błędem, więc weź mi powiedz Czemu wpadam w jego wnyki już po raz nty? Choć za mną stoją podobni kontrahenci To dla nas wersy kieruję zza krat Bo wiem, że czasem się czujesz jak ja/ Mam w brawurę tu wpaść? to już nie te lata Nawet smutnym gościom się uśmiech trafia Kiedy wracają myślami znów wstecz Do czasów w które dziś wprawi ich dźwięk Dumnie wstecz podążamy, co cieszy mnie tak Kiedy zamieniamy żale w sentymental.../ Zgubiłem wywód – jest gdzieś na pewno obok Rzucam się za nim w beznadziejną pogoń Biegnąc przez przeszłość, co dziś obok będzie Do dziś chyba te noce wychodzą ze mnie.../ (x2)
12.
Craft 03:22
W dziwne sytuacje chce mnie zwabić świat Wchodząc konkretnie w łeb jak barleywine Wyłuskać prawdę raz dwa z nas chce By podbić statsy jak gwiazdki na untappd - Jak jest Ci od natłoku tych spraw w mieście Co leżakują dłużej niż stout w beczce?/ Na prędce ich nie uwarzysz jak piwny koncern Którym gardzisz stając się dziwnym ziomkiem - Kminisz proces mglisty jak 'Nowa Anglia'? Gdy kłócisz się, kiedy chce Ci browar zabrać - Błazenada jest to czy kiepski sen? Kiedy jest kwaśna jak berliner/ Nie chcę się wierzyć, że czasem nieraz Ciągnie się to jak kolejki na premierach - Z doświadczenia i bez poczucia winy jak ja Polecam Ci, żebyś dziś wypił crafta.../ Kolejny weekend – znowu flaszka i Ty - Nie bądź jak paralityk tylko crafta wypij To czynność ważna dziś, gdy dumny będe Z wolnego, kiedy mi szumi we łbie (x2) Lubię piwo za bardzo, więc w to poszłem Choć chudnie portfel i bebzon rośnie/ Prędko chyba nie dorosnę i nie wezmę się Robiąc przerwę na leżak jak barrel-aged/ Gdzie jest sens? jest w tym wszystkim czy nie? Gdy rozum mówi 'jesteś tym czym pijesz'/ Prędzej mi dryg minie i stracę ikrę raczej Niż będe zachwalał te byle jakie/ Dziś nie trawię tej fazy, więc więcej nie mów Bo zatyka ona pysk jak ceny resellerów Wbrew wszystkiemu chcących mieć coś ciągle w łapie To bezsmakowe jak noce z koncerniakiem/ Oszczędź czasem niuansów, choć sam je łapię - Patrząc na świat przez soczewki łapserdacze/ Rezon czasem tracę, kiedy tłumi mowę To co wyraża procenty dwucyfrowe.../ Kolejny weekend – znowu flaszka i Ty - Nie bądź jak paralityk tylko crafta wypij To czynność ważna dziś, gdy dumny będe Z wolnego, kiedy mi szumi we łbie (x2)
13.
Nie pytam już, kiedy zacznie wreszcie trybić odkąd sprzed oczu uciekają perspektywy/ Nieszczęśliwy jestem już tu od dziewięć zero nie licząc szczęścia, które przeminęło/ umieć zmienić niemoc chciałbym tu w trymiga wynik znać zamiast ciągle się wyniszczać - Innych spraw nie potrafię zbytnio w garści trzymać przez pewność, którą potrafi spławić grymas/ Zawiść w czynach? znam ją jak Zkibwoy z Wankzem, gdy przykrość wpada zamieniając w chichot szansę - 'myśl poważniej' podpowiada sumienie czy biorę to do siebie? w sumie nie! za tłumem biec nie zamierzam, bo złapię kolkę chociaż po drodze zgarnąłbym marzeń trochę sam weź powiedz jakie zostawia znamię czas natłok zdarzeń brać? mi jest ganz egal.../ Myślę poważnie by dziś to jebnąć w chwilach, kiedy jest mi wszystko jedno, lecz nie ma miejsca na złość tu dziś, bo w końcu los musi się odwrócić! (x2) Liczysz na optymizm? Rozhahany dziś nie będe odkąd najczęściej dostaje liściem w gębę - być gdzieś w błędzie i w nim zostać dotychczas to jeden z pewników – moja opcja fabryczna jak choroba chroniczna, co w krwiobieg wchodzi, aby zakłócić myśli i strącić z drogi/ Męczy pościg nogi próbując zabrać oddanie, aby zmienić rzeczywistość w fatamorganę zawód w łapach zostaje i znany smak porzucenia - szukam rozwiązania, którego nie ma/ Spokój w genach jest mi obcy jak uśmiech farta - dlatego każda zwrotka się czuje jak ja/ Umierać rad nie będę, ani zmieniać ziemię wolę z pokorą poczekać na przejaśnienie zmieniać siebie ustępując, gdy nie mam racji?, bo życie nigdy nie zostawia reklamacji.../ Myślę poważnie by dziś to jebnąć w chwilach, kiedy jest mi wszystko jedno, lecz nie ma miejsca na złość tu dziś, bo w końcu los musi się odwrócić! (x2)
14.
Outro 01:41

about

'Naturalnie', czyli piąty album ekipy PoziomZero

credits

released June 12, 2020

produkcja: Krystek Pro
wokale/teksty: Kamil Szalewicz
skrecze/cuty: DJ KaTeR
okładka: MDOOM
mix/master: Piotr Figiel

license

all rights reserved

tags

about

PoziomZero Chicago, Illinois

PoziomZero, czyli...

rap/teksty: Kamil
produkcja: Krystek Pro

contact / help

Contact PoziomZero

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like PoziomZero, you may also like: