1. |
Intro
01:57
|
|||
Jeśli to intro zacznę właśnie tak
to zrobię coś, by pokonać writer's block
wprawdzie mam tu rzeczy, które ciągnę w niebyt
ta nowa fala to raperzy czy crossdresserzy?
tego oszczędź mnie dziś jak wilgoci w Chi
nim wrócę, by położyć zwrotki na track/
To moc dni, gdy dobry craft wcisnę w łapę,
by dać wam vibe i flavor jak DJ KaTeR
mamy zatem na to atest – całkiem prosta sprawa
jak wstać na kacu, żeby dostać awans/
Postanawiam tu nie złorzec w ramach introdukcji
nie mam wpływu na to co kminią mózgi -
wszystko tu dziś kwestionować jest ciężko ziomek
przez nieszczęśliwość może łeb rozboleć -
postrzelone pomysły w ruch wprawię dokądś
to żaden kłopot – myślę, że nawet spoko!/
|
||||
2. |
PoziomZero
03:33
|
|||
Kolejny spleen, kiedy wkładam w głos myśli
składając dłonie na wzór modliszki
tłukąc się jak kieliszki – będąc ciągle na gazie,
bo miewam problem jak komiwojażer/
Nie chcę skończyć na razie pomimo strachu w ciele
jak Hemingway czyszczący double barrel/
Moje plemię pleni plenum kunsztu (proste)
zapomniane jak bycie truskulowcem -
w taki grunt tu wrosłem już od dzieciaka
przestałem płakać, że muzyka jest nie taka
żyjemy tu w innych światach mając skrajne bushida -
obydwa z nich miarodajne ogniwa
łańcucha, który czyni z nas wieźniów nurtu
zostawiających litery w miejscu buntu/
Przejść tu multum kilometrów drogi? Myślę,
że jej początkiem będzie ten nowy mixtape/
Na naszej drodze nie ufamy pomagierom
tworząc coś więcej niż PoziomZero
tu każdy numer musi być trackiem szczerym
i będzie tak póki mamy w łapach stery (x2)
Od chwili wejścia wrzucam winę w zwroty
nie pisałbym gdyby nie goście z Minnesoty/
Miewam inne loty niż główne linie
korytarze powietrzne stojących dumnie przy mnie
ludzi, których jazdy są bliźniacze -
wiedzących jak ważna jest dzisiaj treść,
która zanika jak moralne kręgosłupy
pchające tam skąd jest ciężko wrócić -
jak kościotrupy wypadać ma zło z szafy
emanując toksynami jak samozachwyt
inaczej jest znając fakty – łap prawidło
wygięte w pałąk jak mój cały rok/
Jak obibok nie tracę tu czasu
zmieniając go wciąż w pasję do rapu
mimo zdarzeń kieratu i spraw naderwanych
konsekwentnie składamy nowe materiały/
Na naszej drodze nie ufamy pomagierom
tworząc coś więcej niż PoziomZero
tu każdy numer musi być trackiem szczerym
i będzie tak póki mamy w łapach stery (x2)
|
||||
3. |
Naturalnie
02:52
|
|||
Po co się kłócić kto jest w rapach lepszy?
niektóre sprawy można lepiej zachachmęcić/
Zabrać chęci do życia chcą znów oszuści
przez mój problem z oderwaniem ust od butli/
Trudno mówić, gdy odchodzą smutki stąd
jak związek który jest jak booty call/
Ciężko się nie wkurwić, co? Takie życie,
choć czując gniew ponoć łatwiej się pisze/
Pierw naświetl kliszę potem do ciemni wleź
łudząc się że wiele może zmienić dźwięk -
więcej niż szczery tekst od typa znikąd
lub moralniak, gdy czujesz przypał - i co
zrobić gdy próbować przeto przestaniesz?
Pojmując, że to wszystko już nieodwracalne
skitrane jak pieniądz w rapie znanych ksyw,
choć zasięg bez wpływu ponoć nie znaczy nic…
Mam uciec w coaching jak pisać zwrotki,
by lepiej wlecieć w temat chicagowski?
Wolę dziś odbić, bo w tym widzę sens -
zamiast podliczania lajków i wyświetleń/
Znaki widzę złe - sprawdź ‘Orient’ Synów
zamiast myśleć czy szukam ciągle stylu/
My bez konkret terminów wciąż pchamy to,
gdyż fajnie będzie po sobie zostawić coś/
Rozbawił niejeden głos - opinie, sugestie
i wątpliwości czy nawinę coś jeszcze/
‘Tę stylówę koniecznie zmienić musisz,
bo albo lecisz tak, albo pieprzysz groupies’/
Nie to przemysł lubi - nie ten repertuar -
zbadaj rynek i zmień go wreszcie, kumasz?
Nie zostanie wiecznie słuchacz, dziś nie? dobra,
ale zmień to, bo pora przyswagować…
|
||||
4. |
Błędne koło
03:25
|
|||
Pytasz o rap? po dziś dzień znamię rani
mimo triumwiratu: Krystek, KaTeR, Kamil -
nie ganię fazy na bycie kserobojem
odkąd zamienili pasję na ciężkość monet/
Czas jebnąć w głowę, a nie non-stop truizm
nie taki rap czuję – jebać vox populi!
miałka błogość słów póki mami paździerz
spychając na bok, co nazywam undergroundem
na poklask łasi, w kadrze same kopie kopii
świecą japami, gdzie was content koty?
Progres w zwroty pcham zamiast 'przyszłość' chłonąć
póki będzie brzmieć jak hip-hopolo -
czuję przykrość co noc chcącą spędzać z powiek
sen, którego nie puszczam jak mięsa w obieg
mam fazy roszczeniowe, gdy trapi mnie złość
problem z hip-hopem? Nothing at all...
Co robić? iść z prądem czy stać w miejscu?
Brzmieć jak co drugi czy być jak łyżka dziegciu?
Wariantów dziś tak jest tu więcej, sporo
to nieskończoność czy błędne koło? (x2)
Jak mam ugryźć ten temat - prędzej zdzierżę bezkres,
by w błędnym kole zrobić więcej z tekstem -
myślę, więc gdzieś jestem, choć to wszystko nie jest
znane równie dobrze jak historia wykolejeń/
Dzikość we mnie inna niż Jimson z Ejnem,
kiedy alkohol znów pcha w przypomnienie
stracone wszystko nie jest póty pompka bije
dając głębszy oddech odkąd szlugi zostawiłem/
Nie chcą zostać przy mnie żadne szczęścia ślady
przez co trudno jest mi zakleszczać rany
znam je jak stany lękowe i oniryczne,
kiedy trapi pewność, że karmi system
pora zwolnić myślę, choć i tak zguba czeka,
która rozkłada się jak w ustach puenta/
Już nas nie ma – problem mam tu ciągle chyba,
choć bez diagnozy mogę tylko domniemywać.../
Co robić? iść z prądem czy stać w miejscu?
Brzmieć jak co drugi czy być jak łyżka dziegciu?
Wariantów dziś tak jest tu więcej, sporo
to nieskończoność czy błędne koło? (x2)
|
||||
5. |
Haczyk
03:17
|
|||
Nie wiem kogo mam się radzić ciągle
odkąd paranoja włazi w krwiobieg
dobra zmiana w przyszłości spławi uśmiech,
bo co drugi chcę Cię tu nabić w butlę
z marnym skutkiem żyjemy - pożywki dla elit
korzyści są nie dla wszystkich - czas zmienić
pojemność kieszeni i płytkość sumień,
która rozchodzi się po kościach szybko w tłumie/
Kolektywność zanika, wrogości więcej dziś
jak nastrojów, które są na rękę im/
Wyznawcy wierzeń złych i obcych pigmentów
nasi wrogowie - więcej złości niż sensu/
Gniew gości w sercu jak bomba zegarowa
dopóki stanu rzeczy nie mogą zmieniać słowa -
za oknem ogrom cierpienia - zobacz z bliska strach,
który kwitnie w najlepsze - dystopia.../
Czasem patrzę, słucham i nie dowierzam,
być w opozycji bywa ciężko jednak -
coś często nie gra, wziąć los w łapy
czy po prostu lepiej połknąć haczyk?
Patrzę, słucham i nie dowierzam,
być w opozycji bywa ciężko jednak -
coś często nie gra, wziąć los w łapy
czy po prostu lepiej połknąć haczyk?
Choć od Orwella dzieli mnie całe sześć oczek
w niedowierzaniu w dalszym ciągu się jednoczę
z outsiderami, którzy wciąż pod prąd płyną
mimo, że świat zabiera rozgłos ich czynom -
odkąd możność spowiło przeciwności pasmo
nieszybko zmieni złość dziś hasło we własną
chęć do działań, gdyż jest ciężko nadal,
bo się kiepsko składa, więc to rada -
żeby nadać sens i mimo woli wiary trochę tchnąć,
by stawiać na spokój, nie na zawiłość/
Niewiele zmieni krok w świata porządku,
lecz nie ma co tu rozpaczać bez tołku
nie można wszczepić rozsądku - to praca Syzyfa,
choć beznadziejność już nie skłania do picia -
jest inaczej dzisiaj, a nie wiecznie wkurw
to rozwiązanie dopóki jestem tu!/
Czasem patrzę, słucham i nie dowierzam,
być w opozycji bywa ciężko jednak -
coś często nie gra, wziąć los w łapy
czy po prostu lepiej połknąć haczyk?
Patrzę, słucham i nie dowierzam,
być w opozycji bywa ciężko jednak -
coś często nie gra, wziąć los w łapy
czy po prostu lepiej połknąć haczyk?
|
||||
6. |
Zaufaj mi
02:13
|
|||
W życia innych próbuję się nie mieszać
mogąc zrobić dobrze jak wege dieta -
częściej nie tak jest tu od miechów już
odkąd zaczynam czuć w sercu chłód/
W tym miejscu znów pod stopami grząski grunt
na skraju nocy znowu składam zwrotki w cug -
chciałbym odbić to mocnym backhandem,
bo tego stanu już mam dosyć to pewne!/
Się panoszyć niepotrzebnie? to do mnie niepodobne
wnet coś zrobię, choć dziś wolę wleźć pod kołdrę -
kiepsko wiozę się tu jadąc pod prąd,
kiedy eksponuję słabość non-stop/
Anegdotą jest to co gdzieś w nas drzemie,
choć to bardziej spontan niż zniesławienie -
wiesz jak nie jest, kiedy chcesz zejść na ziemię
to przedstawienie zwie się zniesmaczeniem.../
Zaufaj mi, choć to nie jest sprawa łatwa
docenisz ją, gdy wyrzucisz wahań wachlarz
właź po faktach i chodźże z nami,
bo styl, który słyszysz nie jest podjebany.../ (x2)
|
||||
7. |
Zależności
03:49
|
|||
Dawny ja? za nim wcale nie tęsknię,
choć przez to bywam trochę alienated/
Zna mnie w mieście niewielu – constant stan,
mimo, że mniej goryczy w oczach mam
'zostaw ślad' – nie za wszelką cenę
autodestrukcji – bez niej ciężko nie jest/
Prędko siebie zmienić to nie lada wyczyn
dobra zmiana zamiast zostania z niczym
w ciszy autorefleksja krokiem do przodu
oznaką pozytywu, a nie ciągle samobój/
Znamię spojrzeń na ogół nie razi aż tak
znam je, bo brnę do grobu – masz jak ja?
Sprawa błaha dla świata 'big dealem' dla mnie
znajdź mi tu typa, który nawinie prawdę
z każdym rokiem jest ich najmniej – podłe, co?
dalej rozkminiam 'what went wrong...'/
Robić coś? masz masę opcji
wszystko ląduję w sidłach zależności
coś odchodzi siłą rzeczy gubi vibe
bo życie spycha to na drugi plan (x2)
Z równania zabrałem niektóre komponenty,
których nie mogłem wcześniej prosto skreślić/
Za burtą od dawna osąd reszty jest
na rzecz pewności, że poszczęści się -
przestałem chełpić się na rzecz pokory
próbując powoli wszystkie lęki poskromić/
Zmienić koloryt? ain't so easy -
lepiej powtarzać, że jest ciężko niby
patrzeć zza szyby? kiepski pomysł,
więc nie będe wyciągał pięści do nich
pod pazuchą pretensji niezliczonych
nie chowam już - to czas przeszły stracony/
spieprzyć algorytm? czasem wiele myślę,
choć te linijki piszę jako beneficjent
wiele system ma pułapek i kole świat
patrzę na nas myśląc 'what went right'./
Robić coś? masz masę opcji
wszystko ląduję w sidłach zależności
coś odchodzi siłą rzeczy gubi vibe
bo życie spycha to na drugi plan (x2)
|
||||
8. |
Jesień
03:06
|
|||
Czasami mogą mnie zadziwić półsłówka,
ponieważ bywam wrażliwy jak trzustka
mam udawać półgłówka czy grać dla zmiany?
obie opcje to żenua jak Kardashiany/
Nie mam w łapskach prawdy, ani nosa do panien -
dlatego gorycz mi w zwrotach zostaje/
Sprostowaniem to nazwać czy przestać paplać?
to pustosłowie, a nie egzaltacja
piękna w kadrach brakuje przez kiepskie wybory
odkąd koloryt zabrał sekret Victorii
szukać szczęścia jak oni? Prędzej zawrę sojusz
z tym, co mi robi z głowy pandemonium/
Skradnę komu coś, co zmieni mnie dziś,
by sięgać wyżej niż granny panties
mam kreślić sens tu czy gadać w kółko?
Nie zrobię nic – taki ze mnie wariatuńcio.../
Co z tego, że ma Cię jakiś tłuk nie ja?
pod niebiosami jak Blu i Exile/
Nie tłumię spraw – ta była ważna na chwilę
to większy przypał niż płakać po byłej
w tej komedii pomyłek tracę ostrość drogi
licząc na to, że się w końcu rozpogodzi/
Plącząc nogi znów wyjdę jak na mydle Zabłocki
zerkając na nie znów nie kminię otoczki
kultywowanej jak w sieci wizerunek
bez ciśnień w sumie, choć dziś nie umiem
się dostosować, aby o tym przestać myśleć
nabrać dystansu by pożyć ekstatycznie/
Przez scenarzystę by było ciągle super
byłbym bohaterem, a nie pojebusem
gonię skuchę zamiast się gibać na wietrze
jesienią w której bardziej byłaś niż jesteś.../
|
||||
9. |
Nieścisłości
03:24
|
|||
Tu w każdy weekend wchodzę nieprzytomnie
I nie wiem czy wpadnie w ucho większy noname (Ci)
Dalej przeliczam dni i rzadko się bawię fajnie
W sercu miasta, które kładzie lachę na mnie/
Trudniej jest tu o prawdę niż o kaca i guza
Łatwiej o załamanie, gdy wraca chujówa/
Żółcią niejeden spluwa tu z dziada pradziada
Robiąc pod górkę zamiast pomagać/
Sprawa wygląda tak, że zawiść króluje
Życzliwość zmienia się w fucki i chuje -
Byle zadrwić, rozumiesz? i w tyle zostawić
Pokazać światu kto dziś jest na fali/
Mali i zakłamani, lecz silni na zewnątrz
Twierdzący, że nie są winni na pewno
Kminisz zależność, która pcha ich do tego
By symulować, żeby zabić niepewność?
Takim jak ja bywa czasem ciężej jak to?
Kiedy spowija nas wietrzne miasto/
Szerzej patrząc zza okna i na wieści z Polski
Sprawnie wyłapując nieścisłości/
Nie chcę się dziś złościć na syf wokół
Póty płyną mi wpław łzy w oku -
Stawiam dziś na spokój będący przeciwwagą
Rzeczy przez które zwykle jest mi słabo/
Mam streścić słabość czy stawić jej czoła?
Żeby wypłynąć musisz krakać jak wrona
Próbują nabrać nas słowa, lecz nie teraz
Kiedy podążamy wspólnym szlakiem dezertera
Wbrew głosom otoczenia chcącym męcić, zmieniać
Wmawiając nam, ze to zbyt ciężki temat
Za dużo treści w genach komfort niszczy
Kiedy wchodzimy w kostium konformisty.../
|
||||
10. |
Kto by pomyślał?
03:43
|
|||
Już nie czekam aż spokój spławi gniew
odkąd szukam balansu jak Slug i Ant/
Nie wchodzę już w szranki, wiesz bez powodu,
choć dalej jest mi zrozumieć ciężko ogół/
Z daleka od słowotoku bez solo kroków,
które stawiam by nie być solą w oku -
ciągle stojąc z boku – nie myl z bystanderem -
wraz z przeświadczeniem, że ważna nie jest
pycha lecz nastawienie i chwila każda w cenie,
która popycha, aby spaść na ziemię/
Stłamsić blask i nadzieje pragnie świat
wmawiając nam, że musimy żyć właśnie tak -
zerkając spode łba z niedowierzaniem
na zbrodnie, którą jest zmienić zdanie/
Wcześniej dziś czas treść porwie w hen
daleko, gdyż dobrze nie będzie ciągle nie?
Kto by pomyślał, że mogą zmieniać przyszłość
niespodziewanie niwelując negatywność?
nakierowując i dążąc do bycia
w harmoni z sobą, kto by pomyślał? (x2)
Choć rzadziej mi się teraz krew gotuję
to w dalszym ciągu nadal wpieniać się umiem/
Zbyt prędko zmieniać? w sumie osądź mnie
przecież wiesz, że wybrałem pochopnie -
niezbyt rozsądnie i szablonowo
wbrew tym, którzy z pogardą patrzą obok/
pod dyktando ich słowom? - Idę raczej swoją drogą,
bo tylko ona tworzy osobowość/
Czasem skałę drąży słowo (wiem po sobie!)
odkąd przestała witać mnie ciężkość powiek/
Niemoc? Coś zrobię zamiast ją sprawnie olać,
aby moją stała się trajektoria/
Trzeba mieć odwagę, gdy skreślić nas chcą
i iść do przodu wbrew przeciwnościom -
spotka kiedyś nas to zanim spłonie sens,
bo aż tak słabo nie może być ciągle, nie?
Kto by pomyślał, że mogą zmieniać przyszłość
niespodziewanie niwelując negatywność?
nakierowując i dążąc do bycia
w harmoni z sobą, kto by pomyślał? (x2)
|
||||
11. |
Sentymental
03:13
|
|||
Choć życie dołuje to w pięści mam je
Nie myśląc, kiedy wpadnie mi pierwszy thousand/
We krwi badziew? to pomysł dość kiepski dziś
Słaby jak wypełniacze typu ej czy skrrrrt/
Szczerzyć kły to nie opcja – coś się rypło przecież
Nie jest szczęściem to co wpada rykoszetem
I co jeszcze legnie w gruzach w tym prawie serii?
Bo nie zaskoczy dziś nawet mnie nic/
Styl wprawdzie niezły dziś w słowach mieć tu
Oznacza mniej więcej tyle, co wyjść po angielsku -
Przyszłość złamie trud, choć Ciebie nie złamie
Bo nie wszystko, co dobre jest tu Tobie pisane
Bez przeszkód drogę znajdziesz tu albo wcale
Bo sam wiesz, że nie popcha Cię słabość dalej
Z klasą manewr zrobić dziś to trudna sztuka
Więc nie dziw się, że się zdarzy znów tak upaść.../
Zgubiłem wywód – jest gdzieś na pewno obok
Rzucam się za nim w beznadziejną pogoń
Biegnąc przez przeszłość, co dziś obok będzie
Do dziś chyba te noce wychodzą ze mnie.../ (x2)
Czasami zbyt mocno nas kłują słowa
Jak uczucia, które zdarza się źle ulokować
Próżność dostarcza obaw, a lęk dziś nam daje
Coś od czego dalekim punktem jest wygasanie
Wstyd naprawdę przychodzi jak riposta spóźniony
Równie odrealniony jak dziś o nas rozmowy
Jak w ich domach osądy niewyraźne i obce
Czuję brak, lecz nikt nie kłamię, proste.../
Mam więc postęp okiełznać dziś bez chomąta
On swą moc ma, więc niełatwo owoc da -
Ponoć rad nie przyjmuje tu co noc życie
Bo bywa bardziej podstępne niż donosiciel/
Niesamowicie przewrotne jest wszem i wobec
Będąc potocznym błędem, więc weź mi powiedz
Czemu wpadam w jego wnyki już po raz nty?
Choć za mną stoją podobni kontrahenci
To dla nas wersy kieruję zza krat
Bo wiem, że czasem się czujesz jak ja/
Mam w brawurę tu wpaść? to już nie te lata
Nawet smutnym gościom się uśmiech trafia
Kiedy wracają myślami znów wstecz
Do czasów w które dziś wprawi ich dźwięk
Dumnie wstecz podążamy, co cieszy mnie tak
Kiedy zamieniamy żale w sentymental.../
Zgubiłem wywód – jest gdzieś na pewno obok
Rzucam się za nim w beznadziejną pogoń
Biegnąc przez przeszłość, co dziś obok będzie
Do dziś chyba te noce wychodzą ze mnie.../ (x2)
|
||||
12. |
Craft
03:22
|
|||
W dziwne sytuacje chce mnie zwabić świat
Wchodząc konkretnie w łeb jak barleywine
Wyłuskać prawdę raz dwa z nas chce
By podbić statsy jak gwiazdki na untappd -
Jak jest Ci od natłoku tych spraw w mieście
Co leżakują dłużej niż stout w beczce?/
Na prędce ich nie uwarzysz jak piwny koncern
Którym gardzisz stając się dziwnym ziomkiem -
Kminisz proces mglisty jak 'Nowa Anglia'?
Gdy kłócisz się, kiedy chce Ci browar zabrać -
Błazenada jest to czy kiepski sen?
Kiedy jest kwaśna jak berliner/
Nie chcę się wierzyć, że czasem nieraz
Ciągnie się to jak kolejki na premierach -
Z doświadczenia i bez poczucia winy jak ja
Polecam Ci, żebyś dziś wypił crafta.../
Kolejny weekend – znowu flaszka i Ty -
Nie bądź jak paralityk tylko crafta wypij
To czynność ważna dziś, gdy dumny będe
Z wolnego, kiedy mi szumi we łbie (x2)
Lubię piwo za bardzo, więc w to poszłem
Choć chudnie portfel i bebzon rośnie/
Prędko chyba nie dorosnę i nie wezmę się
Robiąc przerwę na leżak jak barrel-aged/
Gdzie jest sens? jest w tym wszystkim czy nie?
Gdy rozum mówi 'jesteś tym czym pijesz'/
Prędzej mi dryg minie i stracę ikrę raczej
Niż będe zachwalał te byle jakie/
Dziś nie trawię tej fazy, więc więcej nie mów
Bo zatyka ona pysk jak ceny resellerów
Wbrew wszystkiemu chcących mieć coś ciągle w łapie
To bezsmakowe jak noce z koncerniakiem/
Oszczędź czasem niuansów, choć sam je łapię -
Patrząc na świat przez soczewki łapserdacze/
Rezon czasem tracę, kiedy tłumi mowę
To co wyraża procenty dwucyfrowe.../
Kolejny weekend – znowu flaszka i Ty -
Nie bądź jak paralityk tylko crafta wypij
To czynność ważna dziś, gdy dumny będe
Z wolnego, kiedy mi szumi we łbie (x2)
|
||||
13. |
Wszystko jedno
03:17
|
|||
Nie pytam już, kiedy zacznie wreszcie trybić
odkąd sprzed oczu uciekają perspektywy/
Nieszczęśliwy jestem już tu od dziewięć zero
nie licząc szczęścia, które przeminęło/
umieć zmienić niemoc chciałbym tu w trymiga
wynik znać zamiast ciągle się wyniszczać -
Innych spraw nie potrafię zbytnio w garści trzymać
przez pewność, którą potrafi spławić grymas/
Zawiść w czynach? znam ją jak Zkibwoy z Wankzem,
gdy przykrość wpada zamieniając w chichot szansę -
'myśl poważniej' podpowiada sumienie
czy biorę to do siebie? w sumie nie!
za tłumem biec nie zamierzam, bo złapię kolkę
chociaż po drodze zgarnąłbym marzeń trochę
sam weź powiedz jakie zostawia znamię czas
natłok zdarzeń brać? mi jest ganz egal.../
Myślę poważnie by dziś to jebnąć
w chwilach, kiedy jest mi wszystko jedno,
lecz nie ma miejsca na złość tu dziś,
bo w końcu los musi się odwrócić! (x2)
Liczysz na optymizm? Rozhahany dziś nie będe
odkąd najczęściej dostaje liściem w gębę -
być gdzieś w błędzie i w nim zostać dotychczas
to jeden z pewników – moja opcja fabryczna
jak choroba chroniczna, co w krwiobieg wchodzi,
aby zakłócić myśli i strącić z drogi/
Męczy pościg nogi próbując zabrać oddanie,
aby zmienić rzeczywistość w fatamorganę
zawód w łapach zostaje i znany smak porzucenia -
szukam rozwiązania, którego nie ma/
Spokój w genach jest mi obcy jak uśmiech farta -
dlatego każda zwrotka się czuje jak ja/
Umierać rad nie będę, ani zmieniać ziemię
wolę z pokorą poczekać na przejaśnienie
zmieniać siebie ustępując, gdy nie mam racji?,
bo życie nigdy nie zostawia reklamacji.../
Myślę poważnie by dziś to jebnąć
w chwilach, kiedy jest mi wszystko jedno,
lecz nie ma miejsca na złość tu dziś,
bo w końcu los musi się odwrócić! (x2)
|
||||
14. |
Outro
01:41
|
PoziomZero Chicago, Illinois
PoziomZero, czyli...
rap/teksty: Kamil
produkcja: Krystek Pro
Streaming and Download help
If you like PoziomZero, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp